W poprzednim numerze poznaliśmy przyczyny zubożenia ówczesnych mieszkańców naszego regionu oraz genezę przyjścia z pomocą najbiedniejszym i nieszczęśliwym mieszkańcom parafii Jerzmanowice przez wywodzącego się z Jerzmanowic wybitnego mieszczanina krakow­skiego. Tym fundatorem był Jan Sroczyński, który swój majątek przeznaczył na wybudowanie drewnianego budynku szpitalnego i murowanej kaplicy pod wezwaniem Św. Jana Chrzciciela.
Budynek szpitalny wzniesiono wcześniej i już wiosną 1686 r. wprowadzili się tam pierwsi bezdomni pensjonariusze, natomiast kaplica jeszcze w 1690 r. nie była ukończona, ale jej konsekracja nastąpiła już w 1688 r. przez bpa pomocniczego Mikołaja Oborskiego. Jej skrótowy opis przedstawia się następująco: rozmiar wnętrza 10,50 x 6,75 m, zbudowana z cegły i kamienia na rzucie prostokąta, z umieszczoną od wschodu półkolistą absydą i dobudowaną w XVIII w. kruchtą i zakrystią. Dwuprzęsłowe sklepienie kolebkowe z lunetami przykrywa wnę­trze. Fasada kaplicy ściśle odpowiada fasadzie nieistniejącego już kościoła Św. Krzyża, dlatego można przypuszczać, że obydwie budowle zostały zbudowane według projektu tego samego architekta, Jana Solariego.
Uposażenie szpitala, jak również kaplicy, zabezpieczało ich trwanie na wiele lat, dzięki temu, że Jan Sroczyński utworzył fundację, zapisując szpitalowi 8000 florenów na swojej kamienicy przy ul. Grodzkiej w Krakowie, z której dochód z czynszu – 450 florenów rocznie – zabezpieczał utrzymanie szpitala. Z tych pieniędzy każdy ubogi przebywający w szpitalu otrzymywał co kwartał po 10 zł.
Ponieważ kaplica nie była własnością parafii, księdzu plebanowi jerzmanowickiemu za odprawianie mszy św. i administrowanie kaplicą, na każdy rok Jan przeznaczył 100 florenów. Również księdzu pisarzowi Bractwa Miłosierdzia, który miał sprawować pieczę nad szpitalem, wyposażeniem kaplicy i który przynajmniej raz w roku wizytował te obiekty, przeznaczył 60 zł rocznie. Sroczyński nie zapomniał ponadto o gospodarzu tych obiektów, którym był jeden ze starszych ubogich, który miał dbać o porządek, odśnieżanie i naprawy, a któremu na odzież, obuwie i kożuch przeznaczył 40 zł rocznie. Zabezpieczone były również fundusze na opłacenie podatków dla Rzeczpospolitej i dla miasta. Oprócz tego, czterem ubogim na każde suche dni przeznaczył po 6 zł, a piątemu który kaplicą i szpitalem zawiadował – 10 zł.
Ta fundacja Jana Sroczyńskiego była wzorem i przykładem dla okolicznych parafii. Fundator nie zbudował sobie pałacu dla siebie, jak to czynili inni zamożni ludzie świeccy i duchowni, ale swój majątek przekazał dla najbiedniejszych i nieszczęśliwych ziomków. Naśladowców takiego postępowania, którzy wzięliby przykład, niestety w naszych dziejach nie znajdujemy.
Kaplica od połowy XIX w. była nieużytkowana, popadła w ruinę. W czasie I wojny światowej przy południowej ścianie kaplicy pogrzebano poległych żołnierzy. Według władz austriackich wokół kaplicy miał być usytuowany cmentarz wojenny. W czasie niemieckiej okupacji w kaplicy znajdował się magazyn narzędzi.
Po wpisaniu kaplicy do rejestru zabytków, w latach 1956 – 57 wykonano prace budowlano – konserwatorskie. Następne prace rozpoczęto w 2000 r., konserwacji dwóch ołtarzy w latach 2003 – 05 dokonali naukowcy i studenci ASP z Krakowa. Po latach te ołtarze wymagają następnej konserwacji. Od roku 2012 następuje stopniowa renowacja kaplicy, postępująca w miarę pozyskiwania funduszy z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Właścicielem kaplicy była gmina, dopiero za czasów ks. proboszcza Józefa Krzykawskiego dokonano zamiany gruntów pomiędzy parafią i gminą, dzięki czemu kaplica przeszła na własność parafii. Ks. Krzykawski uporządkował kaplicę, częściowo ogrodził i zapoczątkował odprawianie tam w każdą niedzielę Mszy św. dla okolicznych mieszkańców i podróżnych przemieszczających się DK 94. Odpust był odprawiany 24 czerwca w dniu wspomnienia św. Jana. Trwało to do czasu objęcia naszej parafii przez ks. Andrzeja Ciesielskiego.
Jan Sroczyński zasługuje na to, aby poświęcić jego osobie oddzielny artykuł, co postaram się uczynić w następnym NATANAELU.
W tym roku mija 405 lat od urodzenia Jana Sroczyńskiego i w ciągu tego czasu, my, społeczność parafii jerzmanowickiej, nie wykazaliśmy empatii dla tej osoby, najwybitniejszej w naszej historii, zapominając o jakimkolwiek jej upamiętnieniu w postaci tablicy, nazwy placu lub ulicy.