Historia ludzkości uświadamia nam, że klęski anomalii klimatycznych i epidemii nawiedzały nasz glob od zawsze, a ich zwalczanie było zawsze problematyczne. Nigdy nie doszło do ich całkowitego wyeliminowania, mimo olbrzymiego postępu cywilizacyjnego. W dzisiejszych czasach te dwa rodzaje klęsk nasilają się w stopniu jeszcze nigdy nie spotykanym. Ciągle nie wiemy jeszcze jakie efekty nastąpią przy narastającym ociepleniu klimatu. Podobnie nikt nie jest w stanie określić następstw epidemii koronawirusa ogarniającego cały glob. Jego zwalczanie jest identyczne jak przed wiekami: zachowanie dystansu i izolacji. Z nowości doszły masowe testy osób, które są nieświadome, że są nosicielami wirusa. Koronawirus z wypustkami SARS-CoV-2, który wywołuje chorobę COVID-19, swym podobieństwem przypomina koronę słoneczną i dlatego ma taką nazwę. Jest to siódmy znany chorobotwórczy dla ludzi gatunek z tej rodziny. Jego wielkość wynosi 60 – 140 nm (1 nanometr jest jedną milionową częścią milimetra). To tak dla zobrazowania z jak potężnym potworem mamy do czynienia. Nie dość, że jesteśmy jego żywicielami, to jeszcze zapewniamy mu mobilność, jako że nie posiada możliwości samodzielnego przemieszczania się. Ciągle nie mamy leczenia przyczynowego, tylko objawowe. Przy nasileniu się zachorowań lekarze są zmuszeni podejmować decyzję leczenia tylko tych pacjentów, którzy mają większą szansę przeżycia. Czy ma więc decydować pesel, czy inne względy etyczne, jak np. jego przydatność i wartość dla społeczeństwa, rodziny?
Na skuteczną szczepionkę jeszcze długo musimy czekać. Pomimo, że koronawirus ma pochodzenie odzwierzęce, zdecydowanie różni się od takich wirusów odzwierzęcych, jak te które powodowały ptasią czy świńską grypę. Obyśmy i tę walkę wygrali.
Klęski epidemii nawiedzały ludzkość w odstępach kilkudziesięcioletnich, a nawet kilkunastoletnich. Straszna, udokumentowana, była klęska epidemii dżumy, ostrej bakteryjnej choroby, w naszym regionie w latach 1677 – 1680. Po tej epidemii całe obszary pozostawały wyludnione, gdy mieszkańcy umarli albo uciekli. Prędkość jej rozszerzania nie przekraczała czterdziestu kilometrów na dobę, jako że z taką prędkością konno lub pieszo przemieszczała się ludność. Zarazki pochodziły od pcheł chorych szczurów. Był to czas, w którym minęło już 30 lat od potopu szwedzkiego, ale ciągle jeszcze nie nastąpiła odbudowa zniszczeń oraz zaludnienia wsi i miast. W Jerzmanowicach i Gotkowicach było łącznie osiem łanów „fruktujących”, 34 chałpy, w tym osiem nowo wybudowanych przez starostę. Łanów pustych, porosłych wrzosami i krzakami, było dwadzieścia dwa. Epidemia dżumy sterroryzowała mieszkańców Krakowa i okolic. Obliczono, że czarna śmierć dosięgła 21 572 osób. Mieszkańców Olkusza i okolic rozpędziła po okolicy; schronienia szukali w jaskiniach i lasach.
Każdy przybywający do Krakowa bez świadectwa zdrowia miał być karany “gardłem” obojętnie czy to kramarz, rzemieślnik, przekupka czy wyrobnik. Konne patrole zawracały z drogi podejrzanych. Nie było możliwe szukanie zarobku w zniszczonym i głodującym Krakowie. Ludzie ubodzy, zwłaszcza żebracy, prostytutki i włóczędzy, zostali wydaleni poza obręb miasta W tych czasach tylko kościoły pozostawały otwarte. Szerzył się kult Najświętszej Maryi Panny, św. Sebastiana oraz św. Rocha – średniowiecznego lekarza zadżumionych, jako patronów tzw. morowych.
W walce z epidemiami najbardziej zasłużyli się jezuici. Walkę z zarazą traktowali jak działalność misyjną, a poniesioną śmierć jak śmierć w czasie misji. W zadżumionych miastach odgrywali rolę duszpasterzy.
W tamtych czasach Rzeczpospolita Obojga Narodów utraciła jedną czwartą ludności.
Obecnie, gdy nie mamy szczepionki na koronawirusa, aby się na niego uodpornić prawdopodobnie trzeba niestety się zakazić i zachorować, aby nasz organizm wytworzył przeciwciała. To zakażenie może się jednak zakończyć z różnym skutkiem. Niech nas Bóg ma w swojej opiece!