Z DZIEJÓW PARAFII 76 LAT PO ZAKOŃCZENIU NIEMIECKIEJ OKUPACJI (cz. 11). Zapraszamy do przeczytania artykułu Pana Zygmunta Krzystanka. Artykuł ukazał się w Nr 99 (01/2022) NATANAELA, s. 8-10.

18stycznia b.r. minęła już 77 rocznica zakończenia nie­mieckiej okupacji naszego regio­nu.

Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą po zakończeniu prawie sześcio­letniej niewoli, z nadzieją, że już nigdy nasz kraj, Europa, nie zazna tak potwornych zbrodni, zagłady około 60 milionów istnień ludz­kich i tak potwornych zniszczeń wojennych.

Niestety, można jednak odnieść wrażenie, że już niektórzy o tym zapomnieli, ponieważ coraz moc­niej słychać o przygotowaniach do wojny i to w nie tak bardzo odległych od naszego kraju stro­nach. Natura ludzka jest jednak niezmienna.

Wracając do czasów pookupa­cyjnych, warto przypomnieć jakie troski materialne gnębiły ówcze­sne pokolenie i czy można było liczyć na szybką poprawę bytu po wycofaniu się okupanta niemiec­kiego.

Władze komunistyczne w celu zahamowania inflacji i uderzenia w kułaków i spekulantów do­konały wymiany okupacyjnych, emisyjnych złotych na nowe pie­niądze, wydrukowane w Związku Radzieckim. Wymiana nastąpiła w stosunku 1:1, ale tylko 500 zł na osobę powyżej piętnastego roku życia. Pozostała ilość pieniędzy mogła być wykorzystana np. na podpałkę do pieca. Do tej wymia­ny koniecznym było posiadanie kenkarty, czyli niemieckiej karty rozpoznawczej, wydawanej ob­ligatoryjnie od piętnastego roku życia. Był to kartonik zagięty dwu­krotnie, z odciskami obydwu pal­ców wskazujących. Przy wymia­nie pieniędzy była wycinana ze środkowej części pieczęć z orłem niemieckim i swastyką, aby na taką kenkartę już nie można było dokonać ponownej wymiany. I tak rodzice bezdzietni mogli wymie­nić 1000 zł i rodzice posiadający kilkoro dzieci poniżej piętnastego roku życia (w tamtych czasach przeważały rodziny wielodzietne, z pięciorgiem i większą ilością – nie należały do rzadkości ), mogli wymienić też 1000 zł. To był cały ich majątek. Takie rodziny były skazane na głód i totalną biedę. Ludność potraciła majątki, mię­dzy miastem a wsią była wymia­na barterowa (towar za towar) z powodu braku gotówki. Lud­ność miejska wymieniała swoje rzeczy osobiste, czy inne posia­dane przedmioty, za żywność, która była w dyspozycji wsi po oddaniu obowiązkowych dostaw (w czasie okupacji nazywanych kontyngentami). Dla lepszego zo­brazowania poziomu życia w tych czasach należy zwrócić uwagę na ceny podstawowych produktów na wolnym rynku. I tak, za 1 kg: chleba płacono 35 – 40 zł, kaszy jęczmiennej – 40 zł, mąki pszennej – 50 zł, mięsa wołowego – 100 zł, wieprzowego – 160 zł, słoniny – 280 zł, masła 250 – 280 zł, cukru – 150 zł, za 1 litr mleka – 20 zł, 100 kg ziemniaków – 300 – 350 zł, litr nafty – 45 zł. Na uwagę zasłu­guje wyjątkowo wysoka cena sło­niny, która była prawie trzykrotnie droższa od wołowiny. Spożywanie mięsa następowało tylko w czasie ważnych świąt lub choroby człon­ka rodziny. Zasolony kilogram sło­niny przechowywany w piwnicy, starczał na kilkanaście obiadów nawet licznej rodziny, w postaci skwarków do kaszy jęczmiennej czy klusków prażonych. Dlatego tuczniki o najgrubszej słoninie były najdroższe. Jedna osoba za wymienione pieniądze mogła so­bie kupić aż 2 kg słoniny.

Wracając jeszcze do opisu sa­mych kenkart – były one wykona­ne z cienkiego kartonu w kolorze szarym. Były jednak wyjątki, np. Górale mieli w niebieskim ko­lorze, inne narodowości: Żydzi, Romowie i Ukraińcy jeszcze w innych kolorach. Władze oku­pacyjne traktowały Górali jako odrębną narodowość, która cie­szyła się specjalnymi względami,

w tym nasiloną germanizacją. W szkołach wprowadzono język niemiecki i góralski. Część miesz­kańców Podhala uległa niestety temu naciskowi, reszta zachowała patriotyczne poczucie polskości. Wiele osób było członkami AK i realizowało kurierskie wyprawy przez Tatry, tak jak legendarny Stanisław Marusarz.

Germanizacja podhala robi­ła swoje. Gdy gubernator Frank usadowił się już na Wawelu – zja­wili się tam Wacław Krzeptowski i Andrzej Bachleda – Curuś w celu złożenia mu hołdu w imieniu swo­ich rodów i „narodu góralskiego”, o czym pisał Goniec Krakowski. Gdy Wacława Krzeptowskiego pojmali partyzanci, zaczęli przygo­towywać szubienicę w celu wyko­nania wyroku, wtedy ten zwrócił się z prośbą o jego rozstrzelanie. Odpowiedź była odmowna. Uza­sadnienie zaś brzmiało: nie zasłu­guje na taką honorową śmierć.

Podhale miało największe za­gęszczenie konfidentów. Z przy­krością trzeba stwierdzić, że i na naszym terenie działały takie oso­by, jak np. w Łazach Władysław Miś, na którym partyzanci wyko­nali wyrok śmierci.

Jeszcze wiele istotnych wy­darzeń z tego okresu należałoby przypomnieć, jako że już niewiele osób żyjących w tamtych czasach jest jeszcze wśród nas. Maleje tak­że ilość świadków pacyfikacji Łaz.