Z DZIEJÓW PARAFII  WSPOMNIENIA Z POŁOWY XX WIEKU ( cz. 4 ). Zapraszamy do przeczytania artykułu Pana Zygmunta Krzystanka. Artykuł ukazał się w NR 117 (1/2024) Natanaela, s. 8-9

Na wstępie pragnę uzmysłowić szanownym Czytelnikom, że nasz tygodnik NATANAEL jest wydawany już 10 lat. Jego pierwszy numer ukazał się w październiku 2013 r. Nasza Parafia i jej dzieje, jak również sprawy ją nurtujące, zostały przez zespół wolontariuszy opisane w czasie tej dekady dla naszej Społeczności parafialnej. Ten najnowszy numer będzie już zaliczony do następnej dekady, która ma trwać z równie dobrym powodzeniem, tak długo jak tego będą sobie życzyć nasi Czytelnicy.

Wracając do wspomnień sprzed trzech czwartych wieku, to należałoby określić ten czas jako rozpoczęcie ery nowoczesności w naszym regionie.

W czasie okupacji niemieckiej i tuż po niej, cała tutejsza ludność żyła tylko z zacofanego rolnictwa, wspomaganego przez rzemiosło. Prawie wszystkie domy i budynki gospodarcze były drewniane, w większości pokryte strzechą. Stolarka okien, drzwi była wyko­nana przez miejscowych stolarzy. Drzwi wejściowe na ogół nie posiadały zamków, tylko skobel. Gdy wszyscy mieszkańcy wyruszali np. do prac polowych, to zakładali ten skobel, co było oznaką, że nie można wchodzić, ponieważ w domu nie ma nikogo. Bardziej przezorni spuszczali jeszcze psa z łańcucha, aby czuwał na podwórku. Dopiero gdy ta nieobecność przedłużała się aż na noc – wówczas na skobel zakładano kłódkę. Natomiast gdy domownicy kładli się do snu, wówczas zasuwano na drzwiach od środka drewnianą zasuwkę. Budynki gospodarcze były zamykane tylko zasuwkami drewnianymi, poprzez otwór w drzwiach, przy pomocy zagiętego pręta. Okna były zamykane na haczyki.

W wielu domach jeszcze nie było zegarów, dlatego np. w Gotkowicach był uruchamiany przez sołtysa w samo południe dzwon na wysokiej topoli. Ten dzwon w czasach pańszczyźnianych był wykorzystywany w folwarku gotkowickim. Teraz, zwłaszcza w dni po­chmurne dawał mieszkańcom pracującym na polach sygnał o porze obiadowej.

W tych czasach technologia uprawy ziemi praktycznie nie uległa zmianie od czasów pańszczyźnianych. Początek pewnych zmian spowodowały kieraty, które przed zainstalowaniem energii elektrycznej służyły do napędu sieczkarni i młocarni. Dopiero wówczas można było cepy odstawić do lamusa. Stopniowo zaczęto wprowadzać konne maszyny, jak kosiarki, grabiarki czy przetrząsarki do suszenia siana, a szczególnie czerwo­nej koniczyny. Był to już istotny początek mechanizacji prac. Wówczas jeszcze bardziej ujawnił się nadmiar siły roboczej i część mieszkańców naszego regionu musiała szukać pracy poza rolnictwem. Na szczęście rozpoczęło się uprzemysłowienie kraju i można już było podjąć pracę przy budowie miasta i Kombinatu Nowa Huta. Brak pracy zarobkowej był wielką dolegliwością tamtych czasów. To skutkowało niskim poziomem życia. Przykładem tego mogą być sklepy spożywcze, np. w Gotkowicach, czego byłem świadkiem, prawie wszystkie zakupy były w nim robione „na zeszyt”. Spłacanie tych zakupowych długów następowało dopiero wówczas gdy poszczególnym rodzinom udało się spieniężyć jakieś płody rolne na targowisku. A same zakupy były bardzo skromne. W sklepie spożywczym artykułami spożywczymi była sól, kawa zbożowa i sacharyna czy cukier. Wyrobami mięsnymi handlowano w bardzo małych ilościach (nie było chłodni czy lodówek), były tylko wędliny i solona słonina, która była najcenniejszą częścią uboju. Przeważały artykuły przemysłowe takie jak nafta czy karbid, gwoździe, mydło, przybory krawieckie, szewskie, proszki na ból głowy, paczki tytoniu i bibułki – papierosami nie handlowano. W Adwencie dominowały artykuły choinkowe, czyli różne papiery kolorowe, bibuły, w tym marszczone, plansze do wycinania i klejenia szopek, postaci ludzi i zwierząt, jak również św. Mikołajów, aniołów. Tylko bombki i świeczki choinkowe (które były często przyczyną pożarów, nie tylko choinek), można było kupić przygotowane do strojenia. W tym okresie pieczono różne kształty ciastek i pierników, nie zapominano o przygotowaniu cukierków i jabłek. Z opłatków kolorowych tworzono różne figury, „światy”. Wszystko to wymagało dużego zaangażowania dzieci i młodzieży przed nadchodzącymi Świętami Bożego Narodzenia.

Po tych świętach rozpoczynała się wizyta duszpasterska, czyli „kolęda”, prowadzona przez księdza proboszcza, ponieważ wikariuszy w tych czasach nie było. W czasie tego spotkania była modlitwa, błogosławieństwo, rozmowa z każdym członkiem rodziny oraz rozdanie pamiątkowych obrazków i imiennych kartek do spowiedzi wielkanocnej. Ofiary kopertowe dla księdza były mile widziane.

Nie zdarzało się, aby jakaś rodzina odmówiła przyjęcia takiej wizyty, która pozwalała obydwu stronom na pogłębienie wzajemnej więzi i wzmocnienie wiary, a kapłanowi wiedzę na temat warunków życia poszczególnych rodzin.