Z DZIEJÓW PARAFII
76 LAT PO ZAKOŃCZENIU NIEMIECKIEJ OKUPACJI ( cz. 2 )
Zapraszamy do przeczytania artykułu Pana Zygmunta Krzystanka.
Artykuł ukazał się w Nr 86 (12/2020) NATANAELA, s. 6-7.
Chwała Bogu, że już czwarte pokolenie nie zaznaje okropności wojny w naszym kraju. Zawdzięczamy to również mądrości narodów Europy, które jednocząc się zaniechały wzajemnej wrogości i rozstrzygania sporów na drodze wojny. Obecnie przeżywamy inny dopust boski w postaci pandemii koronawirusa, która powoduje podwojenie umieralności i może być porównywalna w ilości ofiar do czasów II wojny światowej w danej jednostce czasu. Obecnie zaistniała nadzieja jej pokonania poprzez powszechne szczepienie.
Młodszemu pokoleniu należy jednak przypominać czasy ponad pięcioletniej okupacji niemieckiej, zwłaszcza tu w naszym regionie.
Głodowały nie tylko miasta, ale również mieszkańcy wsi. Nakładane
bowiem były wysokie obowiązkowe kontyngenty dostawy zboża, mięsa, ziemniaków, mleka, za które po urzędowych cenach tylko częściowo płacono w gotówce, natomiast pozostałą część wódką. Rozpijanie wsi było również celem okupanta.
Ziarno na przemiał w młynie było dowożone tylko z okazji najważniejszych świąt, ponieważ młyny za usługę nie pobierały pieniędzy, tylko część dostarczonego ziarna, tzw. odsyp, który był zabierany przez władze okupacyjne. Jedynym wyjściem byłoby mielenie zboża w żarnach. Jednak władze nakazały wszystkim gospodarstwom, pod rygorem, oddanie kamieni z żarna do gminy. Czasem udawało się przekazać kamienie betonowe zamiast właściwych, wykonanych z granitu. Niedostatek żywności powodował, że każde ściernisko było przeszukiwane przez dzieci w celu zebrania ułamanych kłosów zboża. Również zepsute bulwy ziemniaczane były zbierane, następnie suszone i po rozdrobnieniu służyły do wypieku placków. Jeśli ktoś zachował żarna, to mógł ich używać tylko w pomieszczeniu zamaskowanym i wygłuszonym, ponieważ ich wykrycie w czasie rewizji, spowodowanej np. przez donos, groziło aresztem i zsyłką do obozu koncentracyjnego. Ratunkiem były jeszcze ręczne młynki do kawy.
W miastach bez kartek był dostępny substytut chleba, tzw. komiśniak. Nie bardzo było wiadomo z czego był wypiekany – do mąki żytniej były dodawane trociny, pył drzewny i jakieś dodatki roślinne. Do Olkusza granica w Sienicznie była zamknięta, natomiast do Krakowa po zakupy można się było dostać pieszo, furmanką albo rowerem, który posiadali tylko nieliczni. Ruch na drodze kamienistej od Murowni do Krakowa był niewielki, głównie wojskowe ciężarówki, z generatorami gazu drzewnego (holzgas) zamiast benzyny. Przy drodze były punkty zaopatrujące pojazdy w drewno (40 kg drewna wystarczyło na 100 km). Pod koniec wojny Niemcy już używali 0,5 miliona samochodów na holzgas.
Okupanci powiększyli Kraków o 22 gminy. Spowodowali jego rozbudowę, gdzie do trzystutysięcznego miasta przybyło pięćdziesiąt tysięcy Niemców z Rzeszy oraz mniejszość niemiecka z różnych terenów, np. ze Lwowa. W mundurach chodzili nie tylko policjanci i wojskowi, ale również urzędnicy niemieccy.
Dla elity wybudowano Zamek w Przegorzałach. Wzgórze Wawelskie ma obecnie wygląd poniemiecki, gdzie na zawsze miała być rezydencja gubernatora prowincji niemieckiej.
Były czynne kina, 6 dla Polaków i 2 tylko dla Niemców. W najstarszym kinie Krakowa – Wanda, przy ul. Św. Gertrudy nabyłem bilet za 50 groszy i widziałem np. film polski z niemiecką kroniką filmową, jak Wehrmacht wkraczał do Rumunii i Bułgarii entuzjastycznie witany przez całe społeczeństwo z najwyższymi dostojnikami tych państw.
Przed wojną do oświetlenia mieszkania służyły lampy naftowe. Naftę można było kupić w każdym sklepie spożywczym. W czasie wojny to był już towar deficytowy i dlatego zastąpiono te lampy karbidówkami. To były wytwornice acetylenu, spalanie którego dawało lepsze oświetlenie od lampy naftowej. Karbid był też w każdym sklepie spożywczym, przechowywany w metalowych pojemnikach.
Kościół był oświetlony tylko świecami, do ich zapalania służyła kościelnemu tyczka z nawiniętym nawoskowanym knotem. Zamocowany tam kołpaczek służył do gaszenia świec.
Przed tabernakulum była zawieszona wieczna lampka oliwna, na znak obecności Chrystusa pod postacią Hostii. Tylko w Wielki Piątek lampka była gaszona, gdy tabernakulum było puste. W niedziele i święta były odprawiane tylko dwie Msze św., kościół niesamowicie był przepełniony, tym bardziej, że Łazy i Gotkowice nie miały jeszcze swoich kaplic.
Pieśni i litanie w których występowało słowo “Polska” były zakazane przez władze okupacyjne.
Jak przebiegało zakończenie okupacji w naszej parafii – to będzie tematem następnego artykułu.
Górny kamień ruchomy od żarn, który nie został skonfiskowany i służył wielu pokoleniem, może jeszcze od średniowiecza. Legiony rzymskie takimi się posługiwały w czasie podboju świata. Jego średnica: 38 cm., grubość 9 cm., ciężar kilkanaście kg