Z DZIEJÓW PARAFII 77 LAT PO ZAKOŃCZENIU NIEMIECKIEJ OKUPACJI (cz. 13). Zapraszamy do przeczytania artykułu Pana Zygmunta Krzystanka. Artykuł ukazał się w Nr 101 (03/2022) NATANAELA, s. 9-11.
Pisząc na tematy odległe o trzy ćwierci wieku nie można zapomnieć o wydarzeniach obecnie dziejących się tuż za naszą wschodnią granicą. Mieszkańcy Ukrainy giną pod gradem pocisków, rakiet i bomb, a ich miasta i wioski są zamieniane w zgliszcza i gruzy. Giną dlatego, że są Ukraińcami i takimi chcą być. Miliony ratują się ucieczką do sąsiednich krajów, w większości do Polski.
Moje pokolenie przeżywało podobne czasy w latach II wojny światowej. Szczególnie pamiętny był r. 1943.
W katastrofie lotniczej zginął wtedy Wódz Naczelny gen. Władysław Sikorski, nastąpiło wyjaśnienie losu dziesiątków tysięcy polskich oficerów, gdy Niemcy odkryli ich szczątki zakopane w Katyniu, gdzie zostali zamordowani przez władze radzieckie. W naszym regionie nasiliły się pacyfikacje niemieckie: Łazy, Radwanowice. Ponieważ w każdej miejscowości mieszkali członkowie AK, można się było spodziewać donosu konfidenta i najazdu wojska i policji okupanta. Przerażenie było powszechne. Nasiliła się wywózka młodzieży na roboty przymusowe w kopalniach, hutach, czy do prac w rolnictwie w Niemczech i Austrii. Wiele osób z naszego terenu już nigdy nie wróciło, a ich los jest nieznany. W tamtym roku nadeszły także porażające wieści z Wołynia o okrutnym mordowaniu Polaków przez Ukraińską Powstańczą Armię. Tylko za to, że byli Polakami. Utrwalało się przekonanie, że nasz naród ulegnie zagładzie i że już nic nas nie uratuje.
W związku z powyższymi faktami historycznymi nasze sympatie do Ukrainy lokowały się raczej na dalszym miejscu. Dopiero po lutowej napaści Rosji na Ukrainę, gdy setki tysięcy ukraińskich uchodźców napłynęło do naszego kraju, cały nasz naród zjednoczył się okazując im pomoc w każdy możliwy sposób. Ostatnio taka jedność narodowa miała miejsce w czasach pierwszej “Solidarności”. W liście św. Pawła do Rzymian czytamy: Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj. To nauczanie było wielokrotnie powtarzane przez św. Jana Pawła II i błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszkę. Okazywana ukraińskim uchodźcom bratnia pomoc może się przyczynić do wzrostu wzajemnego zaufania i spowodować że Ukraina będzie w przyszłości jednym z bardziej zaprzyjaźnionych Państw wśród naszych sąsiadów.
Po tym wstępie pragnę przedstawić sytuację szkolnictwa w naszym regionie po zakończeniu niemieckiej okupacji. Aby to uczynić należy najpierw przypomnieć jak funkcjonowała oświata w czasach okupacji. Jako przykład będzie tu służyła czteroklasowa szkoła w Gotkowicach.
Opublikowane na str. 11 zdjęcie przedstawia rozpoczęcie roku szkolnego pierwszego września 1941 r. Cała szkoła liczyła 24 osoby i jedną nauczycielkę do wszystkich przedmiotów. W późniejszym czasie do tej szkoły przyłączyła się grupa dzieci z Przegini, jak Solecki, Chmist i inni, którym było bliżej do szkoły w Gotkowicach niż do Przegini.
Wymienienie obecnych na zdjęciu rozpoczynamy od najstarszej klasy – górny rząd, od lewej strony: Waleria Krzystanek, Janina Porębska, Stanisław Jeleń, Marian Śladowski, Tadeusz Krzystanek, Eugeniusz Krzystanek, Stanisława Jeleń, Adela Pączek, Mieczysława Drapała.
Drugi rząd: Franciszka Krzystanek, Katarzyna Krzystanek, Marianna Staroń, Władysława Krzystanek, Zofia Porębska, Kazimiera Drapała, Maria Drapała, Stanisława Siudek.
Trzeci rząd: Zygmunt Krzystanek, Daniela Śladowska, Józefa Kiełkowicz, Leokadia Drapała, Celina Drapała, Stanisława Drapała i Marian Goraj.
Pośrodku jest nauczycielka Wanda Sajder.
Z przedstawionej grupy żyje jeszcze tylko parę osób, które serdecznie pozdrawiam.
Sala lekcyjna znajdowała się w budynku prywatnym, murowanym (drugi istniejący dom murowany był pozostałością po siedzibie folwarku, reszta budynków była drewniana), na tej samej kondygnacji był jeszcze pokój mieszkalny dla nauczycielki.
Wszystkie podręczniki przedwojenne i pomoce naukowe, w tym mapy, zostały skonfiskowane przez okupanta. Jedyną pomocą naukową była gazeta za 35 groszy (miesięcznik) “Mały Ster” dla kl. 1 i 2 oraz “Ster” dla klas 3 – 7. Tornistry były zbyteczne, w użyciu były szyte woreczki na dwa zeszyty, piórnik z ołówkiem i stalówką oraz gumką. Kałamarze były w szkolnych ławkach. W ogóle nie było takich przedmiotów jak historia, geografia i biologia, co widać na załączonym świadectwie. Na lekcji religii pani nas uczyła katechizmu. Po ukończeniu pierwszej klasy, w czasie wakacji, od początku lipca, aż do żniw (Proboszcz był zajęty przy pracach żniwnych w swoim gospodarstwie, a dzieci u siebie), odbywała się nauka religii na plebanii z ks. Proboszczem Janem Rachtanem. Pomocą służyły mu także starsze dziewczyny. Ta nauka kończyła się przystąpieniem do uroczystej Pierwszej Spowiedzi. Taka sama procedura nastąpiła w kolejnym roku po ukończeniu drugiej klasy. Po zakończeniu nauki religii następowała spowiedź i uroczysta Pierwsza Komunia, zawsze w sobotę, ponieważ to długo trwało. Dzieci przychodziły pieszo na czczo, czasem kilka kilometrów, bez jedzenia i picia, dlatego po uroczystości na plebanii był poczęstunek w postaci bułeczki i kawy zbożowej, aby dzieci miały siłę wrócić w lipcowych upałach do swojego domu. Nam uroczystość wypadła w następny dzień po pacyfikacji w Łazach.
W szkole lekcje odbywały się w klasach łączonych, pierwsza z drugą i trzecia z czwartą. Jeszcze był taki układ, że było powtarzanie klasy czwartej w Gotkowicach, po której była promocja do klasy szóstej w Jerzmanowicach. Było to uwarunkowane przemieszczaniem się pieszo parę kilometrów do szkoły, bez względu na pogodę, co było jakimś ułatwieniem dla dzieci o rok starszych.
Pani Wanda Sajder, pochodząca z Tarnowa, ze względu na niemiecko brzmiące nazwisko, była przez okupanta, za pośrednictwem władz gminy, zmuszana do podpisania volkslisty i przyznania jej obywatelstwa niemieckiego. Udało się jej obronić przed tym wymuszeniem. Taka odmowa mogła się dla niej skończyć zsyłką do obozu. Była to nauczycielka przez dzieci lubiana, chociaż za przewinienie trzeba było wyciągnąć dłoń aby linijką dostać “w łapę” lub po lekcjach zostać godzinę “w kozie”.
O losach tutejszego szkolnictwa po zakończeniu okupacji będzie jeszcze mowa w następnym numerze.