Powracamy ponownie do okresu po drugiej wojnie światowej, okresu syndromu charakterystycznego po wielkich wydarzeniach dziejowych.

Ciągle jeszcze trwały oczekiwania na powrót osób zmobilizowanych do milionowej armii. Nie zawsze było wiadomo, kto do jakiej niewoli jenieckiej się dostał, czy do niemieckiej, czy do radzieckiej. Czy poległ na polu walki, a jeśli tak, to gdzie? Oczekiwania dotyczyły również osób wywiezionych na roboty przymusowe do Niemiec i Austrii oraz osób osadzonych w więzieniach i obozach koncentracyjnych. Poszukiwania przez Polski Czerwony Krzyż trwały nieraz latami i nie zawsze kończyły się sukcesem, nawet do dnia dzisiejszego. Zdarzało się, że kobiety nie wiedziały, czy nadal są mężatkami, czy wdowami, a może już są rozwiedzione?

Dla osób z naszej Parafii, które poległy, często w nieznanym miejscu, również dla rodzin osieroconych, został na cmentarzu postawiony obelisk z tablicą pamiątkową, dzięki ks. proboszczowi Kazimierzowi Szczęsnemu. Tam w Święto Zmarłych są zapalane znicze i odmawiane modlitwy, szczególnie za tych, którzy nigdzie nie mają mogiły.

Może najbardziej powojenna trauma była odczuwalna w Łazach. Przyczyniły się do tego ciężkie przeżycia z czasów okupacji. Już w 1940 r. doszło tam do strasznej tragedii. Pewien mieszkaniec Bronowic zatrzymał się u swojej rodziny w Łazach i tam zanocował. W nocy przy użyciu siekiery zamordował kobietę i jej dwóch synów. Z tej rodziny, w ciemnościach nocy, uratowała się tylko żona jednego z braci. Była w zaawansowanej ciąży i urodziła dziecko, które jednak wkrótce zmarło, a ona zachorowała psychicznie i w ciągu kilkunastu lat nie odzyskała całkowitego zdrowia. Okazało się, że zaistniał tam konflikt majątkowy. To wydarzenie wywołało ogromny wstrząs w Łazach i w całym naszym regionie.

W tym czasie również doszło do zbrodni w Gotkowicach. W pewnym gospodarstwie, w czasie młócki zboża przez kilku mężczyzn, jeszcze cepami, ktoś przekazał wiadomość, że sąsiad w czasie orki przekroczył granicę, która dzieliła te gospodarstwa niezbyt precyzyjnie. Na miejscu zdarzenia doszło do kłótni i uderzenia oracza cepem. Uderzenie okazało się śmiertelne. To były czasy wojenne, gdy świat opanowała kultura zabijania.        

Okazało się, że obydwaj mordercy, w celu uniknięcia kary, zgłosili się ochotniczo na wyjazd do prac przymusowych w III Rzeszy. Po zakończeniu wojny ten z Gotkowic wrócił na pewno, natomiast ten drugi podobno był widziany w Krakowie. Obydwaj więc uniknęli kary. Nazwiska tych osób zapewne zachowały się w pamięci seniorów obu wsi.

Pacyfikacja Łaz w 1943 r. i niemiecka groźba zagłady tej miejscowości w przypadku ponownego stwierdzenia udzielenia pomocy bandytom, mogła spowodować załamanie psychiczne ówczesnego pokolenia mieszkańców.

Jeszcze przed zakończeniem II wojny światowej, 6 września 1944 r., Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego ogłosił dekret o wprowadzeniu reformy rolnej. Celem władz komunistycznych była likwidacja warstwy ziemiańskiej oraz zdobycie poparcia mieszkańców wsi. Rozdawano więc ziemię zaraz po zakończeniu wojny, aby następnie za kilka lat zabierać wszelką ziemię uprawną w celu utworzenia kołchozów i PGR-ów, aby zlikwidować wszelką własność prywatną, na wzór Związku Radzieckiego. Spośród krajów pod rosyjską dominacją, jedynie w Polsce zachowała się prywatna własność ziemi.

Ten dekret dotyczył w naszej Parafii tylko Łaz, gdzie istniał dwór, który został rozparcelowany. O przebiegu tej parcelacji napiszę już w następnym numerze NATANAELA.

Łazy, zabytkowy dworek
szlachecki