Z DZIEJÓW PARAFII  80 – LECIE PACYFIKACJI ŁAZ ( cz. 3). Zapraszamy do przeczytania artykułu Pana Zygmunta Krzystanka. Artykuł ukazał się w NR 115 (10/2023) NATANAELA, s. 13-14

Końcowa faza pacyfikacji Łaz to obraz bestialskiego znęcania się nad przesłuchiwanymi mieszkańcami Łaz w stodołach.

Po tych przesłuchaniach żaden z torturowanych nie wyszedł o własnych siłach, wywlekano ich na plac. Ja­kub Mirek, który wcześniej wskazywał nieznanym osobnikom kryjówki w jaskiniach, został wrzucony na furmankę i wieziony w celu ujawnienia przez niego wszystkich leśnych kryjówek partyzantów. Ponieważ jednak oprawcy nie uzyskali takich informacji, Jakub Mirek został śmiertelnie zmasakrowany. Jego zwłoki rozkazano zakopać w polu.

Z pośród leżących na placu Niemcy wybrali 15 osób, posądzając je m.in. o partyzancki ubiór uszyty z woj­skowego drelichu i wsadzili ich do samochodu, w celu wywiezienia do więzienia na Montelupich w Krako­wie. Tam, przez 11 dni więźniowie ci byli przesłuchiwa­ni i bici. Następnie zostali przetransportowani do obo­zu zagłady „Liban” w Krakowie. Byli skazani na ciężkie roboty przy głodujących racjach żywnościowych. Tu okazała się nieoceniona pomoc pani Podlodowskiej, która po przekupieniu wartowników dostarczała pacz­ki żywnościowe, co ułatwiało im przetrwanie. Jan Żu­rowski mógł przetrwać dzięki pomocy swojego brata dra Ludwika Żurowskiego, który jako lekarz miał pra­wo wejścia do obozu. Obozu jednak nie przeżyli: Jan Gach, Edward Gzyl i Stefan Litewka. Reszta, w ciężkim stanie, powróciła do domu 4 października 1943 r.

Leżącym na placu w Łazach, po 10 godzinach, pozwo­lono wstać i ustawić się w czworobok do przemówienia komendanta pacyfikacji, który oświadczył, że jeżeli kto­kolwiek jakiejkolwiek pomocy udzieli „bandytom”, to wówczas cała wieś zostanie zlikwidowana. Niemcy czu­li się rozczarowani tym, że przy tak olbrzymim nakładzie sił policyjno-wojskowych i ilości sprzętu, nie osiągnięto w tej akcji pacyfikacyjnej żadnego rezultatu. Łazy zosta­ły uratowane tylko dlatego, że żadna osoba przesłuchi­wana, mimo tortur, nie zdradziła przynależności swojej, czy innych osób do organizacji konspiracyjnych.

Konfidenta Misia jeszcze ponad pół roku śledzo­no i obserwowano za pośrednictwem członków Armii Krajowej. Po stwierdzeniu jego winy, sąd Polski Wal­czącej wydał wyrok śmierci, który został wykonany przez rozstrzelanie w maju 1944 r.

Ja mam osobiste wspomnienia z tych wydarzeń. Otóż na następny dzień po pacyfikacji, 17 lipca w sobo­tę, była wieka uroczystość przystąpienia do Pierwszej Komunii Św. drugoklasistów, czyli dziewięciolatków z naszej parafii (z Łaz, Jerzmanowic i Gotkowic).

Nie sposób opisać atmosfery, jaka panowała, jaki mieliśmy nastrój my, dzieci pierwszokomunijne i to­warzyszący nam rodzice, z jakim nabożeństwem przeżywaliśmy tę uroczystość. Ksiądz proboszcz Jan Rachtan starał się wpłynąć poprzez modlitwę na stan skupienia naszych rozkojarzonych umysłów. Również po tej uroczystości starał się stworzyć atmosferę spo­koju i ufności w opiekę Stwórcy. Po uroczystości otrzy­maliśmy na plebanii poczęstunek. Była to bułeczka z pszennej mąki i kubek kawy zbożowej z mlekiem, posłodzonej sacharyną, ponieważ cukier w tamtych czasach był niedostępny. To było konieczne, ponieważ przyszliśmy do kościoła rano, bez jedzenia i picia (ta­kie wówczas były reguły), a powrót pieszo do domu, dla niektórych na znaczne odległości, w upalnym lip­cowym słońcu, bez tego posiłku byłby niemożliwy.

Taki poczęstunek był możliwy dzięki temu, że ks. proboszcz prowadził sześciohektarowe gospodar­stwo, obsiane zbożem. Miał konia, krowy, kury. Do dziś z tego gospodarstwa pozostała tylko stodoła. Było ono niewielkie, co wynikało z historii. W 1676 r. do 20 mor­gów, po donacji przez króla Jana III Sobieskiego kościół „irzmanowski” posiadał 70 morgów gruntów ornych i 16 morgów łąk, zarośli, placów i ogrodów. Po powsta­niu styczniowym ukazem carskim 14/16 z 1865 r. każdej parafii pozostawiono tylko 6 morgów, resztę skonfi­skowano. Duchowni otrzymali od państwa pensję.

Trzeba dodać, że był to jedyny taki uroczysty poczę­stunek w tym dniu. Po powrocie do domu, po przebra­niu się w codzienne stroje, przystępowaliśmy do wyko­nywania codziennych obowiązków, jak zrywanie bobu i jego łuskanie dla całej rodziny, zajmowanie się by­dłem, grabieniem ściernisk, itp. Ponieważ to były wa­kacje nie trzeba było się odrywać do zajęć szkolnych.

Kilka dni po naszej uroczystości, 21 lipca już w nocy rozpoczęła się pacyfikacja pobliskich Radwanowic. Wieś została otoczona przez 1500 wojskowych i 500 granatowych policjantów. Całą ludność spędzono do ogrodu sołtysa i na mokrej trawie, czy w błocie po noc­nej burzy, wszyscy musieli się położyć twarzą do ziemi. Wyczytano 34 nazwiska na przesłuchanie. Cztery oso­by były nieobecne. Po kilkugodzinnych torturach kaza­no wykopać dół obok stodoły sołtysa o wymiarach 4 m x 4 m i 3 m. głęboki. Koło dołu kazano się położyć tym 30 skazańcom, którzy chórem odmawiali „Pod Two­ją obronę”. Następnie niemiecki major odczytał wyrok śmierci w imieniu Rzeszy niemieckiej na 2 kobiety i 28 mężczyzn, w tym sołtysa Józefa Walczowskiego, jego żonę Mariannę i syna Eugeniusza. Wszyscy zostali roz­strzelani z pistoletów maszynowych przez 6 esesma­nów. Pozostałych mieszkańców zmuszono do rozebra­nia zabitych z odzieży, wrzucenia do dołu i zasypania ziemią. „Bandyci nie mogą być uczciwie pochowani, mu­szą leżeć jak psie ścierwo pod stodołą”. Taki rozkaz wy­dał major Zeiss. Ekshumacji dokonano dopiero 14 lute­go 1945 r., kiedy to odbył się uroczysty pogrzeb tych ofiar.

Niemiecka okupacja trwała u nas jeszcze 20 miesię­cy. Oznaczała niemiecki terror i strach przed zbliżają­cym się frontem.

W 80 rocznicę pacyfikacji Łaz:

Wzywam Ciebie Janie Gachu

Wzywam Ciebie Edwardzie Gzylu

Wzywam Ciebie Jakubie Litewko

Wzywam Ciebie Jakubie Mirku

Stańcie do apelu! Cześć Ich Pamięci!

Wieczny odpoczynek racz Im dać Panie!