Z DZIEJÓW PARAFII 76 LAT PO ZAKOŃCZENIU NIEMIECKIEJ OKUPACJI ( cz. 8). Zapraszamy do przeczytania artykułu Pana Zygmunta Krzystanka. Artykuł ukazał się w Nr 92 (06/2021) NATANAELA, s. 11.
Okupacja niemiecka zahamowała na wiele lat jakikolwiek rozwój gospodarczy i kulturalny całego naszego społeczeństwa. Wszyscy byli na skraju przetrwania tego zniewolenia. Na potrzeby wojenne okupant nakładał kontyngenty żywnościowe pozostawiające nasze życie w skrajnym ubóstwie. Nie wywiązanie się z narzuconych rygorów zagrażało konfiskatą majątku, czy wywózką do obozu zgłady.
W tych okolicznościach możliwość modernizacji gospodarstw, czy budowy nowych domów dla tworzących się nowych rodzin, była bardzo ograniczona. Okazało się, że jedynym budulcem była glina. Na fundamencie z kamieni, często spajanych zaprawą glinianą, budowano ściany z gliny, wydobywanej z dołu wykopanego obok budynku.
Ściany były następnie ubijane w szalunku z desek i przykrywane strzechą. Był to rodzaj ziemianki, ale budowanej nad powierzchnią ziemi. W ciągu miesięcy letnich w tych ścianach wiele różnych owadów, jak np. trzmiele, budowało sobie gniazda. Taka technologia budowy budynków przetrwała jeszcze przez wiele lat po wojnie, z tą różnicą, że glinę zastąpiono żużlem wielkopiecowym i zaprawą wapienną.
Istniejące budynki były prawie wszystkie drewniane (np. w Gotkowicach były tylko dwa murowane domy), w zamożniejszych rodzinach były odeskowane, natomiast reszta była otynkowana i bielona wapnem, najczęściej na kolor niebieski.
W tamtych czasach podłogi z desek we wszystkich pomieszczeniach były tylko w zamożniejszych rodzinach. Niestety w wielu domach w niektórych izbach, czy nawet w kuchni, były podłogi gliniane. Piszę “w izbach” a nie “w pokojach”, ponieważ takie było ówczesne nazewnictwo. W każdym domu były izby, które obecnie są tylko w Sejmie i Senacie.
W największej izbie na jednej ścianie był zawieszony krzyż i kilka obrazów religijnych. Najczęściej były to cudowne wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej, oraz Matki Boskiej Ostrobramskiej, które cieszyły się największą czcią. Wilno było przecież polskim miastem.
Do domu wchodziło się przez sień do poszczególnych pomieszczeń. Obecnie tą funkcję spełnia przedpokój lub hol. Sufity były wykonane z grubych belek drewnianych, do których były z góry przybite deski. Ciężaru płyty betonowej nie wytrzymałyby drewniane ściany.
Domy na czas zimowy były corocznie ocieplane. Wiadomo, że nie sztucznymi tworzywami jak styropian lub wełna mineralna, których w tamtych czasach nie było, ale środkami naturalnymi, takimi jak wysuszony perz wydobyty z gleby przy zasiewach oziminy, suche liście, badyle po ziemniakach i słoma. Na wiosnę szło to na kompost i do gleby.
Zdarzały się jednak bardzo opóźnione wiosny i wówczas występowały braki paszy, czyli siana, koniczyny i słomy na sieczkę. Dlatego słoma z ocieplenia była zużywana na sieczkę i na ściółkę, a gdy jej nie starczało, trzeba było zrywać strzechę z budynków gospodarczych.
Bydło kiepsko karmione było tak osłabione, że o własnych siłach nie mogło wstawać i wówczas było podnoszone siłą rąk przy pomocy powrozów.
W izbie oprócz łóżek, stołu, były ławy i zydel (ława z oparciem). Krzesła były dla honorowych gości i głowy domu.
O jeszcze innych dziedzinach życia ówczesnych mieszkańców naszej parafii w tych przełomowych czasach napiszę w następnym numerze.
Matka Boża Ostrobramska – kiedyś taki obraz obowiązkowo znajdował się w domu i był czczony.
Wilno, w omawianych czasach, było polskim miastem.