Z DZIEJÓW PARAFII 76 LAT PO ZAKOŃCZENIU NIEMIECKIEJ OKUPACJI ( cz. 4). Zapraszamy do przeczytania artykułu Pana Zygmunta Krzystanka. Artykuł ukazał się w Nr 88 (02/2021) NATANAELA, s. 8-9.
Po 64,5 miesiącach zakończyła się okupacja niemiecka na terenie naszej Gminy, ale II wojna światowa trwała jeszcze w Europie do 8 maja 1945 r. Przez pierwsze 3 dni, od 18 do 20 stycznia trwały walki pozycyjne, ponieważ Przeginia była oddzielona rowem przeciwczołgowym i tam się umocnili Niemcy. Nastąpiło intensywne, wzajemne ostrzeliwanie artyleryjskie.
Czołgi radzieckie, które napotkały koło Ostrej Góry niemiecki sztab z Jerzmanowic, który wycofywał się po niszczeniu masztu radiowego i innych obiektów – nie zdążył przekroczyć rowu przeciwczołgowego w kierunku Przegini po wysadzeniu mostu nad rowem. Czołgiści nie mieli możliwości brania jeńców, dlatego cały sztab niemiecki, z komendantem Pradelokiem na czele, poniósł tam śmierć. Pozostawiony czołg dla asekuracji unieszkodliwionego drugiego w rowie, zorganizował mieszkańców, którzy kilofami, łopatami, rozkopali zmarzniętą ziemię w celu jego wydobycia. Likwidował też rozproszone grupy wycofujących się oddziałów niemieckich, w tym konne tabory z kuchnią polową, z której mieszkańcy Gotkowic, mimo ostrzału, czerpali smaczne produkty spożywcze. Również duża karetka nadjeżdżająca od strony Sąspowa z rannymi żołnierzami niemieckimi została zniszczona działem czołgowym.
Tymczasem ze stacji kolejowej w Rudawie wyruszyły odziały wojska niemieckiego i Doliną Będkowską kierowały się do obsadzenia fortyfikacji na tutejszych terenach. Armia Radziecka zdołała tam przygotować zasadzkę i w trakcie dwugodzinnej bitwy poległo kilkudziesięciu Niemców i tylko dwóch Rosjan. W celu uniknięcia jeszcze większej klęski, kolumna niemiecka pospiesznie wycofała się do Rudawy. Zbiorowa mogiła niemiecka została ulokowana w pobliżu Sokolicy.
Dwa czołgi radzieckie pozostawione w Gotkowicach były zaciekle atakowane przez myśliwce niemieckie, zwłaszcza gdy tutejsi mieszkańcy dokonywali wykopu jednego z nich z rowu. Musieli się często salwować ucieczką przed nalotem. Jeden z czołgów został zapalony, ale udało się go ugasić. Była to już ostatnia akcja tej formacji w naszym regionie.
17 stycznia nastąpiło zakończenie niemieckiej okupacji Warszawy, Częstochowy z Jasną Górą oraz naszej parafii. Byliśmy jednak przez trzy dni na linii frontu, nie mając żadnej pewności, czy okupanci nie wrócą od strony Przegini. Granica III Rzeszy przebiegała przez Sieniczno i Olkusz, przechrzczony na Ilkenau, który był już na ziemi niby niemieckiej. Praktycznie przez te dni nie wychodziliśmy z piwnic, ziemianek, chyba tylko do nakarmienia i napojenia zwierząt, które były w każdym gospodarstwie. W dzień i w nocy, przy nieustannym huku eksplodujących pocisków niemieckich i wystrzeliwanie takich przez artylerię radziecką, trwały zbiorowe głośne modlitwy i śpiewy Suplikacji. Największe zbiorowisko ludzkie było w wielkiej piwnicy, sklepionej olbrzymimi głazami, pod budynkiem byłego folwarku w Gotkowicach. Najlepszym schronieniem były jednak jaskinie.
W szeregach Armii Radzieckiej służyło kilkadziesiąt narodowości. Przez jej szeregi przewinęły się dziesiątki milionów żołnierzy. Statystyczna długość życia artylerzysty wynosiła kilka miesięcy, szeregowca w piechocie około jednego tygodnia, dlatego konieczne były nieustanne uzupełnienia. Po czterech latach wojny wówczas przeważały coraz starsze roczniki i dorastająca młodzież. Rosjanie stanowili ponad 66% jej składu, a Ukraińcy ponad 15%. Oprócz Azjatów i Żydów byli wcieleni również Polacy, których zginęło około 10 tys. w takich mundurach – stanowili ok. 0,1%. poległych.
Żołnierze pierwszej linii zachowywali się poprawnie, pomimo 100 g przydziału alkoholowego. W przeciwieństwie do chaosu jaki zapanował po przejściu frontu. Od wielu dni jego żołnierze byli w ciągłym marszu i przy okazji trzydniowych walk pozycyjnych dowódca zażyczył sobie od sołtysa mięsa do kuchni polowej, ale nie wieprzowiny, czy wołowiny, lecz baraniny, co świadczyło o ich kaukaskich gustach. Jednak spożycie tłustej baraniny do wygłodniałych żołądków miało fatalny wpływ na żołnierzy, o czym świadczyły jęki tych, którzy położyli się na strychu w moim domu.
20 stycznia odgłosy walk przycichły i w niedzielę 21 stycznia już mogliśmy się udać do kościoła, by podziękować Bogu za ocalenie naszego życia i jednocześnie zakończenie niemieckiej okupacji. Wśród tłumu wiernych w kościele pojawił żołnierz radziecki, ubrany w kufajkę i watowane spodnie, w walonkach, jak przystało w bardzo mroźną zimę.
Wielu żołnierzy radzieckich poległo na naszym terenie, w całym ówczesnym Powiecie Olkuskim, do którego formalnie należeliśmy, było ich 1099. Zakończenie niewolnictwa, tej znienawidzonej okupacji niemieckiej było dla nas największym wydarzeniem. Jednak w narodzie nie było tej spontanicznej radości, entuzjazmu i zapraszania żołnierzy do domów na poczęstunki. Nie działo się tak, jak w krajach zachodnich, gdzie byli witani żołnierze I Dywizji Pancernej Generała Maczka w holenderskim mieście Breda i innych. Noszeni byli na ramionach, ale tam była przynoszona prawdziwa wolność. Bohaterscy żołnierze radzieccy takiej wolności nie przynosili, bo sami jej nie mieli.
To, jakie były te pierwsze dni i miesiące wolności – będzie tematem artykułu w następnym numerze.