Z DZIEJÓW PARAFII  WSPOMNIENIA Z POŁOWY XX WIEKU Zapraszamy do przeczytania artykułu Pana Zygmunta Krzystanka. Artykuł ukazał się w Nr 106 (09/2022) NATANAELA, s. 9-10

Wchodzimy w nowe czasy, pełne znaków zapytania pod wieloma względami. To skłania nas do przemyśleń, czy aby historia nie zatoczyła koła i czy nie zaczynają się czasy już kiedyś przeżywane przez najstarsze pokolenie.

Może się przyczynić do tego takie zjawisko jak potężna inflacja, której obniżenia można się spodziewać dopiero po naszym zbiednieniu. Nie opuszczająca nas pandemia, też przyczynia się do obniżenia poziomu naszego życia.

Problemy z opałem, trudności w zakupie węgla, przypominać zaczynają pewien okres PRL–u, gdy pod składowiskiem węgla w Jerzmanowicach ustawiały się olbrzymie kolejki furmanek oczkujących wiele dni na jego dostawę.

Obecnie słyszymy sugestie spalania w piecach również wszelkich odpadów palnych, za wyjątkiem opon, czyli zbiórka odpadów dotyczy tylko opakowań szklanych i metalowych, a reszta wszystko ma trafić do spalenia. Nie wiem, czy jest taki kraj w Europie, czy na świecie, który zaleca obywatelom spalanie opakowań plastikowych.

Jednak dla przypomnienia dawnych czasów mieszkańcom naszej Parafii proponuję cofnąć się o około osiemdziesiąt lat, w celu porównania poziomu życia z połowy XX wieku z czasami dzisiejszymi. Obraz tamtych czasów będzie widziany oczami dziecka.

Był to już wiek dwudziesty, ale jeszcze wszelkie warunki życia były porównywalne z wiekiem dziewiętnastym. Moi rodzice rozpoczęli życie w wieku dziewiętnastym i nie dostrzegali istotnych zmian na lepsze do połowy ubiegłego wieku. Cała technologia pracy na roli polegała ciągle na pracy ręcznej i konnej sile pociągowej.

Na pierwszym załączonym zdjęciu jako ośmiolatek, uczeń drugiej klasy szkoły powszechnej, pomagam przy żniwach starszemu bratu Józefowi. Wszyscy uczniowie, od najmłodszych klas mieli przydział obowiązków, polegających na lekkiej pracy fizycznej.

Dzień pracy rozpoczynał się dla wszystkich członków rodziny od wstawania o świcie, nawet w wakacje. Z tego powodu dla dzieci to były najgorsze wspomnienia z tego okresu życia. Po skromnym śniadaniu każdy zabierał się do realizacji swoich obowiązków: dzieci np. do pasienia krów, owiec lub gęsi. W dni świąteczne, wolne od innych prac fizycznych, po powrocie z kościoła, krowy należało wypasać tak, aby nie spowodowały szkody.

Po rozpoczęciu wakacji, w dni powszednie, w godzinach popołudniowych, jako ośmiolatek udawałem się na naukę katechizmu, która odbywała się w cieniu drzew na trawniku przy kościele, a w przypadku niepogody w ganku plebanii. Ukończenie tej nauki następowało zawsze przed żniwami, ponieważ ks. proboszcz Jan Rachtan prowadząc gospodarstwo rolne, w czasie żniw nie dysponował wolnym czasem, podobnie jak uczniowie. Pomyślne zakończenie tej nauki umożliwiało nam przestąpienie do Pierwszej Spowiedzi, co było konieczne, aby w następnym roku, po kolejnej nauce katechizmu, można było przystąpić do Pierwszej Komunii Św. W tych czasach dzieci szkolne, ale również i niektóre osoby dorosłe, nie korzystały z obuwia od kwietnia – maja aż do września – października. Obuwie ubierano tylko w dni świąteczne, łącznie z całym strojem świątecznym. Niektóre osoby dorosłe ubierały obuwie dopiero tuż przed wejściem do kościoła. Na targowisku można było kupić sandałki z drewnianym spodem, składającym się z dwóch części, natomiast pantofle były zamawiane, na miarę, u tutejszych szewców, których było po kilku w każdej miejscowości. Skórę na obuwie zwykle dostarczał zamawiający.

Ubieranie obuwia było konieczne w czasie żniw, na ściernisku i po żniwach, gdy najczęściej dzieci musiały zagrabiać wszystkie ścierniska, a nawet zbierać pozostałe kłosy. To był również powód do szacunku dla chleba, którego często brakowało na przednówku. Większość młodzieży szkolnej z utęsknieniem oczekiwała zakończenia wakacji, aby w czasie zajęć szkolnych odpocząć od pracy fizycznej.

Ciąg dalszy wspomnień z tamtych czasów w następnym numerze NATANAELA.