Z DZIEJÓW PARAFII

76 LAT PO ZAKOŃCZENIU NIEMIECKIEJ OKUPACJI (cz. 10). Zapraszamy do przeczytania artykułu Pana Zygmunta Krzystanka. Artykuł ukazał się w Nr 94 (08/2021) NATANAELA, s. 10.

Dla utrwalenia wiedzy o warunkach życia pokolenia w opisywanych, przełomowych czasach naszej historii, warto wspomnieć różne aspekty bytu codziennego.
Ale wracając do opisywanych czasów – to nie ma żadnego porównania z dzisiejszą sytuacją. Wtedy po prostu nie było żadnej podstawowej opieki medycznej. Były tylko domowe sposoby leczenia. W szanujących się rodzinach na wyposażeniu były bańki lekarskie, czasem i aparat do przecinania skóry, aby można było w cięższych przypadkach choroby postawić bańki cięte. Spora część rodzin stale hodowała pijawki, w które można się było zaopatrzyć na targowisku. Tymi sposobami leczono poważne przeziębienia, zapalenia dróg oddechowych, jak również owrzodzenia. Zapalenie płuc najczęściej kończyło się jednak śmiercią. Nie było jeszcze antybiotyków i z tej przyczyny zmarła m.in. najbliższa mi osoba.
Gdy jednak domowe sposoby nie dawały pozytywnych rezultatów, wówczas po wycofaniu się już okupanta i otwarcia drogi w kierunku Olkusza, ktoś z rodziny chorej osoby udawał się z butelką moczu chorego do Gorenic, do znachora – zielarza Edwarda Nawary, który wzrokowo oceniał przyczynę choroby, stawiał diagnozę i udzielał porady leczenia schorzenia. Czasem u niego można było już nabyć odpowiednie zioła lub zaopatrzyć się w nie w aptece.

Inny sposób leczenia występował w przypadku zakażenia spowodowanego pokaleczeniem, czy np. odmrożeniem palców nóg, czy otarciem skóry przez złe obuwie. Jeśli już wdała się gangrena, wówczas jedynym sposobem ratowania życia była amputacja, np. stopy czy dłoni. Na froncie tak ratowano życie rannym żołnierzom.

Antybiotyki dopiero wprowadzano na froncie u Aliantów walczących przeciwko Niemcom w czasie drugiej wojny światowej. Inny temat to narodziny dzieci w tamtych czasach. Nie działo się to w szpitalach czy na porodówkach, lecz w miejscach zamieszkania. Nie wzywano do porodu wykwalifikowanych akuszerek czy położnych, bo takich nie było. Akuszerkami były panie, które zwykle same już rodziły i które z czasem nabierały umiejętności przy porodach innych kobiet. Niestety, często następowały zgony noworodków, jak i śmiertelność rodzących była duża, co powodowało przewagę ilości wdowców nad ilością wdów. Poród przez cesarskie cięcie, mimo takiej potrzeby, w tamtych czasach był niemożliwy. A przecież już w starożytności Juliusz Cezar tak przyszedł na świat – i dlatego tak nazwano ten zabieg. Pragnę zauważyć, że my wszyscy urodzeni w domu, po porodzie byliśmy ważeni wagą rzymską czyli przy pomocy przeźmiona, zdrobniale zwanego też przeźmionkiem.
Ta waga składała się z ramienia, na którego jednym końcu był haczyk, a na drugim przeciwwaga. Trzymając za sznurek z drewnianą przypinką, należało znaleźć równowagę (poziome położenie ramienia), między ciężarem zawieszonym na haczyku, a przeciwwagą. Skala zaznaczona na ramieniu w kilogramach, dekagramach, a nawet w gramach, pozwalała odczytać wielkość zawieszonego ciężaru. Noworodek spotykał się z takim pierwszym narzędziem. Taki typ wagi był w powszechnym użyciu wówczas w prywatnych gospodarstwach, np. do ważenia masła czy serów dostarczanych na targ. Dla zilustrowania załączam zdjęcie posiadanego przeźmionka, którym można zważyć nawet kilkukilogramowe ciężary. Przeciwwaga ma ciężar ok. 1 kg. Stanowi ją część rosyjskiego odłamkowego pocisku armatniego kaliber 76 mm z pierwszej wojny światowej (ich olbrzymia ilość spadła na nasze tereny w 1914 r.). Wszystko co się dało, było wówczas wykorzystywane. W sklepach w tym czasie były używane wagi uchylne z ciężarkami, które corocznie podlegały kontroli i cechowaniu. Ten artykuł nie wyczerpuje wszystkich tematów dotyczących zdrowia, z jakimi mierzyli się ówcześni mieszkańcy naszego regionu.

cdn.

Przeźmion, czyli waga używana wówczas jeszcze w gospodarstwach domowych m.in. do ważenia noworodków